Lecimy do Izraela !?? Warszawa-Tel Aviv-Elijat-Kraków, w planie włajaż również po Jordanii, bilety kupione pół roku wcześniej w dość dobrej cenie i… niestety z uwagi na sytuację w Izraelu, ostrzeżenia MSZ i doniesienia z prasy zagranicznej podjęliśmy decyzję, że rezygnujemy a więc tracimy również pieniądze za loty. Norwegia – plan awaryjny.
LOTY Czemu Norwegia? Zawsze chcieliśmy zobaczyć zorzę polarną i mimo to, że listopad to chyba najgorszy okres żeby w tym celu jechać w to miejsce, ale ratujemy sytuację, ponieważ nikt nie chciał rezygnować z planowanego wyjazdu więc ryzykujemy LOFOTY!
WIZZAIR Gdańsk-Trondheim-Gdańsk po 168 zł/os Plus bagaż rejestrowany (na jedzenie i śpiwory) 138 zł x 2 strony (nie trudno zauważyć, że prawie tyle co bilet!!) Łącznie na bilety na 2 osoby z bagażem wydaliśmy 612 zł także słaaaabooo ale byliśmy już kiedyś w Alesund i wiedzieliśmy co to znaczy kupować jedzenie w Norwegii w związku z tym zabraliśmy ile się da żeby ograniczyć kupowanie w sklepie. Parking + benzyna do Gdańska z centrum Polski ok 200 zł. Dzięki FLY 4 FREE skorzystaliśmy z pomysłu – samolot – pociąg – prom… chociaż troszkę go zmodyfikowaliśmy
:)
POCIĄG Bilety na nocny pociąg Trondheim-Bodo w atrakcyjnej cenie dzięki taryfie MINIPRIS 257 zł w obie strony na osobę. Warto dodać, że to łącznie prawie 1,5 tys. km, także porównując do cen w Polsce wygląda to dość dobrze. Lotnisko w Trondheim znajduje się niestety spory kawał od miasta i bilety na autobus kosztowały nas łącznie na dwie osoby w obie strony 160 zł :/ to był tak zwany nie przywidziany wydatek ale do pociągu mieliśmy cały dzień i dlatego mimo wszystko skusiliśmy się na spacer po mieście. Czy warto? Według mnie ciekawa architektura norweskich miasteczek powoduje to, że chyba do każdego warto zawitać chociaż na chwilę. I tak dostaliśmy rabat studencki od sprzedawcy biletów, który tak w ogóle pochodził z Kirkenes – a to dopiero daleko…
AUTO To nasz drugi pobyt w Norwegii i z pełną świadomością mogę powiedzieć, że bez auta to nie ma po co tam jechać w szczególności jeżeli dysponuje się tygodniem a nie 2 miesiącami jak np. pewien amerykanin, którego spotkaliśmy na Lofotach, którego zresztą podwoziliśmy na stopa. Zdecydowanie warto rozważyć wypożyczenie auta – a to monstrualnie pomnaża koszty wyjazdu. Budget Car Rentals – od razu mogę podać koszty, ponieważ stanowiły one prawie 50% WYJAZDU… Auto na 5 dni – 1231 zł + paliwo (łącznie 2000 tys. km) 726 zł – spalanie 5,2. Czyli reasumując 2 tys. zł na auto – wypadałoby zaprosić kogoś do podróży co znacznie obcięłoby koszty, ale nasze wypożyczone auto miało stać się również naszym domem
:). Dodam również, że litr benzyny obecnie w Norwegii stoi grubo ponad 6 zł !!
Nocny pociąg zdecydowanie dał się nam we znaki tym bardziej, że w Mo i Rana za kołem podbiegunowym wsiadła wycieczka miliona głośnych dzieciaków i sen na 3 h przed celem odszedł w zapomnienie. Na pewno pozytywne było w pociągu to, że przewoźnik w gratisie każdemu z pasażerów dorzuca do podróży kocyk, poduszkę dmuchaną, zatyczki i opaskę na oczy. Pewnie to standard u „zachodnich” przewoźników ale ja rzadko jeżdżę pociągami i było to pozytywne zaskoczenie. Autko wynajęliśmy w Bodo na lotnisku i postanowiliśmy dojechać nim pierwszego dnia do promu w Bognes i przeprawić się nim do Lødingen – cena całkowita za prom 128 zł. Najprościej oczywiście było wsiąść na prom w Bodo i od razu przemieścić się na Lofoty niestety koszt dla 2 os. z autem to ok. 550 zł. W związku z tym taniej było przejechać 200 km wsiąść na prom i przejechać kolejne ponad 200 km jak kolwiek zabawnie to brzmi. Biorąc pod uwagę fakt, że w listopadzie na północy Norwegii dzień trwa ok. 3 h i trochę szarówy przed i po, a zważywszy, że niebo jest pochmurne to mamy do czynienia z szarówą przez około 4-5h i potem ciemnicą, żeby bezczynnie nie siedzieć na tyłku najlepszym wyjściem dla osób, które mają mało czasu jest przemieszczenia się samochodem
:). Staraliśmy się zatem wykorzystać jak tylko można „dzień” a w nocy jechać i jechać.. etc.
NOCLEGI Wyjazd miał być tani, ale kierunek do takich nie należał, w związku z tym z góry mieliśmy założone, że kilka nocy będziemy spać w aucie, co generalnie wydaje się głupim pomysłem w zimę ale jakby nie patrzeć zaoszczędziliśmy tak tysiąc złotych. Podsumowując w aucie spaliśmy 3 razy, temperatura na zewnętrz od 0 do 3 stopni i nie będę ukrywać, że spałem jak zabity, może przez zmęczenie ale polecam każdemu, bo zaoszczędzić można naprawdę dużo i tak naprawdę niewielkim kosztem. Plan był prosty, noc w aucie noc w hostelu, w związku z tym na hostele wydaliśmy łącznie na 2 osoby za dwie noce 425 zł i były to najtańsze opcje jakie znaleźliśmy. Pierwsza noc w aucie w Reine, nocleg z widokiem, ta noc była najgorsza bo nie doceniłem temperatury i musiałem w nocy sięgnąć po dodatkowe warstwy
:) Skoro świt czyli o 10:00 wyruszyliśmy na zwiedzanie A i Reine, czas działał na niekorzyść a pogoda nie dawała żadnych szans na zobaczenie w nocy zorzy w związku z tym cieszyliśmy się naprawdę niecodziennymi widokami i z pełną świadomością muszę powiedzieć, że Reine to jedno z piękniejszym miejsc na ziemi, usytuowane na wysepce między górami robi ogromne wrażenie, zresztą jak całe Lofoty. Pierwsza cywilizowana noc była w hostelu w miejscowości „A”, do której zresztą zawsze chciałem pojechać, ponieważ kojarzyła mi się ona z takim małym „końcem świata” i w jakiś sposób takim właśnie miejscem jest. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest, że w hostelu obsłużył nas… polak.. ale przecież każde miejsce jest dobre, żeby spotkać rodaka
:).
W nocy przemyśleliśmy plan na resztę podróży, skoro pogoda jest do bani to jedziemy na północ, może uda się zobaczyć zorzę „nieco” wyżej. Cel – Tromso. Niestety z noclegiem po trasie z uwagi na ilość km jaka była do przejechania, ale po ciemku i tak nie było nic do roboty
:). Druga nocka w aucie za Senje, przy drodze krajobrazowej. Dawno się tak nie wyspałem! Rano przejechaliśmy całą drogę krajobrazową z pięknymi wioskami usytuowanymi na krańcach fiordów co zmusza do refleksji na temat tego, że zadupie może jednak być jedyne i niepowtarzalne. Dwa zdanie odnośnie fotografowania, przyznam, że nieustająca szarówka powodowała, że aparat nie potrafił ustawić balansu bieli odpowiednio, co więcej manualnie ustawiany zawsze był zbyt niebieski. Pierwszy raz się spotkałem z taką trudnością, a niestety szkoda było czasu na jakieś pomiary ekspozycji sratata. Na szczęście robiłem zdjęcia w formacie RAW, aczkolwiek w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że tam tak naprawdę po prostu było „niebiesko”.. Podobno dzień w noc polarną jest ciemniejszy niż noc w dzień polarny
:) Do hotelu w Tromso dotarliśmy na wieczór. Nie ma co ukrywać, że był najtańszy na booking.com ale całkiem przytulny, jak na jedną noc polecam – Citycamp Tromso – cena za pokój dla 2 os. 190 zł. Samo Tromso sprawiało mega pozytywne wrażenie, sporo turystów głównie azjatów, ładne uliczki z drewnianą zabudową, port, most, ciekawy budynek biblioteki no i okienko pogodowe – zorza polarna
:). Co prawda powiedziałbym, że raczej jej nędzne wydanie jeżeli porównam ją do zdjęć w Internecie ale w tym wypadku to i tak był sukces! Ciekawym spostrzeżeniem było to, że Norwedzy, pomijam już ich pięknie oświetlone szerokie okna, praktycznie w każdym domu mieli w nich powieszone podświetlone gwiazdy. Bardzo pozytywny widok, w dodatku nie zasłaniają tego co dzieje się w domu i można swobodnie obserwować życie domowników, więc atmosfera świąteczna udzieliła się nam do tego stopnia, że szukaliśmy w każdym markecie tych gwiazdek i udało się na nie trafić w Jula – mało norweski ten szwedzki market ale gwiazda w przystępnej cenie. Oczywiście okazało się potem, że w Polsce w Jula jest ten sam asortyment, ale cena akurat co dziwne podobna. Długa droga powrotna do Bodo z ostatnim noclegiem w aucie. Tym razem bardzo wiało, dość ciekawe przeżycie. Wracając do Bodo mieliśmy pewne zdarzenie z norwegiem, który wpadł w poślizg i wylądował w rowie, ledwo go zauważyliśmy. Na szczęście wyszedł o własnych siłach, zapytał tylko gdzie dokładnie jest i zadzwonił po pomoc. Ogólnie warto w tym miejscu wspomnieć, że warunki pogodowe na trasie były przez cały pobyt beznadziejne. Śnieg, deszcz, grat, śnieżyca i wszystko po ciemku. Ciekawe jest również to, że między Bodo i Narvikiem w jednym miejscu nie ma możliwości podróży na lądzie żeby przedostać się w dalszą część Norwegii, jedyna droga jest poprzez przeprawę promową i to stanowi tak naprawdę drogę krajową. Odnośnie zdarzeń drogowych to mieliśmy również okazję spotkać w nocy łosia, szykował się do wejścia na jezdnię na szczęście zwiał jak tylko zobaczył światła. Naprawdę duży kawał mięsa. Ostatni dzień przed nocnym pociągiem minął na szlajaniu się po Bodo, w którym de facto nie ma nic ciekawego. Ograniczyliśmy się zatem do chodzenia po miejscach poza centrum i trzeba przyznać norwegom rozmach w budowaniu obiektów m.in. publicznych. Wysoki standard w dodatku nowoczesna architektura skandynawska robi wrażenie tym bardziej jak występuje nawet w mniejszym miasteczkach. Dodam również, że praktycznie w każdym miejscu w północnej Norwegii widzieliśmy uchodźców co daje spore wyobrażenie o poziomie ich ekspansji. Noc w pociągu, pół dnia na lotnisku i 3 h na autostradzie.
Żeby nie zanudzać, na osobę: Loty – 306 zł Pociąg – 257 zł Samochód – 980 zł !!!! Promy – ok. 100 zł Bus do Trondheim – 80 zł Noclegi – 215 zł Jedzenie – 150 zł Alkohol – 80 zł (i nie polecam żadnemu alkoholikowi wyjazdu do Norwegii) Gifty – 80 zł Plus wyprawa do Gdańska
SUMA – na osobę 2.375 zł.
Czy można było taniej? Jasne, nie pić, nie jeść, nie wypożyczać auta, albo może nie jechać wcale
:)
magdadd - grzebanie w internecie, panoramio, googlemaps, nie korzystaliśmy z przewodników. Z reguły na wyjazdy bierzemy tableta i zgrywamy ciekawostki o miejscu docelowym, potrzebne mapki itd., w tym wypadku też duzo filmów
:) przydały się podczas wielu godzin na lotnisku, w pociągu, w autobusie, wieczorami
"niebieskie" zdjęcia są Mega !
:)wyprawa w stylu hardcore(noclegi, pogoda,ceny), ale pomimo wszystkich przeciwności czuć, że byliście zadowoleni, a to najważniejsze !
:)uwielbiam Norwegię.
Lecimy do Izraela !??
Warszawa-Tel Aviv-Elijat-Kraków, w planie włajaż również po Jordanii, bilety kupione pół roku wcześniej w dość dobrej cenie i… niestety z uwagi na sytuację w Izraelu, ostrzeżenia MSZ i doniesienia z prasy zagranicznej podjęliśmy decyzję, że rezygnujemy a więc tracimy również pieniądze za loty.
Norwegia – plan awaryjny.
LOTY
Czemu Norwegia? Zawsze chcieliśmy zobaczyć zorzę polarną i mimo to, że listopad to chyba najgorszy okres żeby w tym celu jechać w to miejsce, ale ratujemy sytuację, ponieważ nikt nie chciał rezygnować z planowanego wyjazdu więc ryzykujemy LOFOTY!
WIZZAIR Gdańsk-Trondheim-Gdańsk po 168 zł/os Plus bagaż rejestrowany (na jedzenie i śpiwory) 138 zł x 2 strony (nie trudno zauważyć, że prawie tyle co bilet!!)
Łącznie na bilety na 2 osoby z bagażem wydaliśmy 612 zł także słaaaabooo ale byliśmy już kiedyś w Alesund i wiedzieliśmy co to znaczy kupować jedzenie w Norwegii w związku z tym zabraliśmy ile się da żeby ograniczyć kupowanie w sklepie.
Parking + benzyna do Gdańska z centrum Polski ok 200 zł.
Dzięki FLY 4 FREE skorzystaliśmy z pomysłu – samolot – pociąg – prom… chociaż troszkę go zmodyfikowaliśmy :)
POCIĄG
Bilety na nocny pociąg Trondheim-Bodo w atrakcyjnej cenie dzięki taryfie MINIPRIS 257 zł w obie strony na osobę. Warto dodać, że to łącznie prawie 1,5 tys. km, także porównując do cen w Polsce wygląda to dość dobrze.
Lotnisko w Trondheim znajduje się niestety spory kawał od miasta i bilety na autobus kosztowały nas łącznie na dwie osoby w obie strony 160 zł :/ to był tak zwany nie przywidziany wydatek ale do pociągu mieliśmy cały dzień i dlatego mimo wszystko skusiliśmy się na spacer po mieście. Czy warto? Według mnie ciekawa architektura norweskich miasteczek powoduje to, że chyba do każdego warto zawitać chociaż na chwilę. I tak dostaliśmy rabat studencki od sprzedawcy biletów, który tak w ogóle pochodził z Kirkenes – a to dopiero daleko…
AUTO
To nasz drugi pobyt w Norwegii i z pełną świadomością mogę powiedzieć, że bez auta to nie ma po co tam jechać w szczególności jeżeli dysponuje się tygodniem a nie 2 miesiącami jak np. pewien amerykanin, którego spotkaliśmy na Lofotach, którego zresztą podwoziliśmy na stopa. Zdecydowanie warto rozważyć wypożyczenie auta – a to monstrualnie pomnaża koszty wyjazdu.
Budget Car Rentals – od razu mogę podać koszty, ponieważ stanowiły one prawie 50% WYJAZDU…
Auto na 5 dni – 1231 zł + paliwo (łącznie 2000 tys. km) 726 zł – spalanie 5,2. Czyli reasumując 2 tys. zł na auto – wypadałoby zaprosić kogoś do podróży co znacznie obcięłoby koszty, ale nasze wypożyczone auto miało stać się również naszym domem :). Dodam również, że litr benzyny obecnie w Norwegii stoi grubo ponad 6 zł !!
Nocny pociąg zdecydowanie dał się nam we znaki tym bardziej, że w Mo i Rana za kołem podbiegunowym wsiadła wycieczka miliona głośnych dzieciaków i sen na 3 h przed celem odszedł w zapomnienie. Na pewno pozytywne było w pociągu to, że przewoźnik w gratisie każdemu z pasażerów dorzuca do podróży kocyk, poduszkę dmuchaną, zatyczki i opaskę na oczy. Pewnie to standard u „zachodnich” przewoźników ale ja rzadko jeżdżę pociągami i było to pozytywne zaskoczenie.
Autko wynajęliśmy w Bodo na lotnisku i postanowiliśmy dojechać nim pierwszego dnia do promu w Bognes i przeprawić się nim do Lødingen – cena całkowita za prom 128 zł. Najprościej oczywiście było wsiąść na prom w Bodo i od razu przemieścić się na Lofoty niestety koszt dla 2 os. z autem to ok. 550 zł. W związku z tym taniej było przejechać 200 km wsiąść na prom i przejechać kolejne ponad 200 km jak kolwiek zabawnie to brzmi.
Biorąc pod uwagę fakt, że w listopadzie na północy Norwegii dzień trwa ok. 3 h i trochę szarówy przed i po, a zważywszy, że niebo jest pochmurne to mamy do czynienia z szarówą przez około 4-5h i potem ciemnicą, żeby bezczynnie nie siedzieć na tyłku najlepszym wyjściem dla osób, które mają mało czasu jest przemieszczenia się samochodem :). Staraliśmy się zatem wykorzystać jak tylko można „dzień” a w nocy jechać i jechać.. etc.
NOCLEGI
Wyjazd miał być tani, ale kierunek do takich nie należał, w związku z tym z góry mieliśmy założone, że kilka nocy będziemy spać w aucie, co generalnie wydaje się głupim pomysłem w zimę ale jakby nie patrzeć zaoszczędziliśmy tak tysiąc złotych. Podsumowując w aucie spaliśmy 3 razy, temperatura na zewnętrz od 0 do 3 stopni i nie będę ukrywać, że spałem jak zabity, może przez zmęczenie ale polecam każdemu, bo zaoszczędzić można naprawdę dużo i tak naprawdę niewielkim kosztem. Plan był prosty, noc w aucie noc w hostelu, w związku z tym na hostele wydaliśmy łącznie na 2 osoby za dwie noce 425 zł i były to najtańsze opcje jakie znaleźliśmy.
Pierwsza noc w aucie w Reine, nocleg z widokiem, ta noc była najgorsza bo nie doceniłem temperatury i musiałem w nocy sięgnąć po dodatkowe warstwy :)
Skoro świt czyli o 10:00 wyruszyliśmy na zwiedzanie A i Reine, czas działał na niekorzyść a pogoda nie dawała żadnych szans na zobaczenie w nocy zorzy w związku z tym cieszyliśmy się naprawdę niecodziennymi widokami i z pełną świadomością muszę powiedzieć, że Reine to jedno z piękniejszym miejsc na ziemi, usytuowane na wysepce między górami robi ogromne wrażenie, zresztą jak całe Lofoty.
Pierwsza cywilizowana noc była w hostelu w miejscowości „A”, do której zresztą zawsze chciałem pojechać, ponieważ kojarzyła mi się ona z takim małym „końcem świata” i w jakiś sposób takim właśnie miejscem jest. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest, że w hostelu obsłużył nas… polak.. ale przecież każde miejsce jest dobre, żeby spotkać rodaka :).
W nocy przemyśleliśmy plan na resztę podróży, skoro pogoda jest do bani to jedziemy na północ, może uda się zobaczyć zorzę „nieco” wyżej. Cel – Tromso. Niestety z noclegiem po trasie z uwagi na ilość km jaka była do przejechania, ale po ciemku i tak nie było nic do roboty :).
Druga nocka w aucie za Senje, przy drodze krajobrazowej. Dawno się tak nie wyspałem!
Rano przejechaliśmy całą drogę krajobrazową z pięknymi wioskami usytuowanymi na krańcach fiordów co zmusza do refleksji na temat tego, że zadupie może jednak być jedyne i niepowtarzalne.
Dwa zdanie odnośnie fotografowania, przyznam, że nieustająca szarówka powodowała, że aparat nie potrafił ustawić balansu bieli odpowiednio, co więcej manualnie ustawiany zawsze był zbyt niebieski. Pierwszy raz się spotkałem z taką trudnością, a niestety szkoda było czasu na jakieś pomiary ekspozycji sratata. Na szczęście robiłem zdjęcia w formacie RAW, aczkolwiek w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że tam tak naprawdę po prostu było „niebiesko”..
Podobno dzień w noc polarną jest ciemniejszy niż noc w dzień polarny :)
Do hotelu w Tromso dotarliśmy na wieczór. Nie ma co ukrywać, że był najtańszy na booking.com ale całkiem przytulny, jak na jedną noc polecam – Citycamp Tromso – cena za pokój dla 2 os. 190 zł.
Samo Tromso sprawiało mega pozytywne wrażenie, sporo turystów głównie azjatów, ładne uliczki z drewnianą zabudową, port, most, ciekawy budynek biblioteki no i okienko pogodowe – zorza polarna :). Co prawda powiedziałbym, że raczej jej nędzne wydanie jeżeli porównam ją do zdjęć w Internecie ale w tym wypadku to i tak był sukces!
Ciekawym spostrzeżeniem było to, że Norwedzy, pomijam już ich pięknie oświetlone szerokie okna, praktycznie w każdym domu mieli w nich powieszone podświetlone gwiazdy. Bardzo pozytywny widok, w dodatku nie zasłaniają tego co dzieje się w domu i można swobodnie obserwować życie domowników, więc atmosfera świąteczna udzieliła się nam do tego stopnia, że szukaliśmy w każdym markecie tych gwiazdek i udało się na nie trafić w Jula – mało norweski ten szwedzki market ale gwiazda w przystępnej cenie. Oczywiście okazało się potem, że w Polsce w Jula jest ten sam asortyment, ale cena akurat co dziwne podobna.
Długa droga powrotna do Bodo z ostatnim noclegiem w aucie. Tym razem bardzo wiało, dość ciekawe przeżycie.
Wracając do Bodo mieliśmy pewne zdarzenie z norwegiem, który wpadł w poślizg i wylądował w rowie, ledwo go zauważyliśmy. Na szczęście wyszedł o własnych siłach, zapytał tylko gdzie dokładnie jest i zadzwonił po pomoc. Ogólnie warto w tym miejscu wspomnieć, że warunki pogodowe na trasie były przez cały pobyt beznadziejne. Śnieg, deszcz, grat, śnieżyca i wszystko po ciemku.
Ciekawe jest również to, że między Bodo i Narvikiem w jednym miejscu nie ma możliwości podróży na lądzie żeby przedostać się w dalszą część Norwegii, jedyna droga jest poprzez przeprawę promową i to stanowi tak naprawdę drogę krajową.
Odnośnie zdarzeń drogowych to mieliśmy również okazję spotkać w nocy łosia, szykował się do wejścia na jezdnię na szczęście zwiał jak tylko zobaczył światła. Naprawdę duży kawał mięsa.
Ostatni dzień przed nocnym pociągiem minął na szlajaniu się po Bodo, w którym de facto nie ma nic ciekawego. Ograniczyliśmy się zatem do chodzenia po miejscach poza centrum i trzeba przyznać norwegom rozmach w budowaniu obiektów m.in. publicznych. Wysoki standard w dodatku nowoczesna architektura skandynawska robi wrażenie tym bardziej jak występuje nawet w mniejszym miasteczkach. Dodam również, że praktycznie w każdym miejscu w północnej Norwegii widzieliśmy uchodźców co daje spore wyobrażenie o poziomie ich ekspansji.
Noc w pociągu, pół dnia na lotnisku i 3 h na autostradzie.
Żeby nie zanudzać, na osobę:
Loty – 306 zł
Pociąg – 257 zł
Samochód – 980 zł !!!!
Promy – ok. 100 zł
Bus do Trondheim – 80 zł
Noclegi – 215 zł
Jedzenie – 150 zł
Alkohol – 80 zł (i nie polecam żadnemu alkoholikowi wyjazdu do Norwegii)
Gifty – 80 zł
Plus wyprawa do Gdańska
SUMA – na osobę 2.375 zł.
Czy można było taniej?
Jasne, nie pić, nie jeść, nie wypożyczać auta, albo może nie jechać wcale :)