+2
Reza 9 października 2016 17:50
Trzymając się teorii, że raz w roku z dzieciakiem też trzeba gdzieś pojechać co więcej wyciągając wnioski z zeszłorocznego Santorini i dwóch nocy na lotnisku tym razem padło na trip autem. Jasne że ryzyko było spore, bo jednak wiele godzin w aucie może spowodować awarię dziecka, natomiast biwakowanie pod namiotem miało mu to wynagrodzić.

Strzał w dziesiątkę!

Wielkie kompletowanie sprzętu biwakowego, niby wszystko jest ale w zasadzie to nie ma nic, tutaj się pojawiły pewne koszty z góry nieprzewidziane – nie wliczałem ich jednak w „kosztorys” jakby nie patrzeć przydadzą się next time, oczywiście z założenia.
Całość trasy to około 3400 km, natomiast po Alpach około 1100 km, unikaliśmy jazdy na GPS więc korzystaliśmy głównie z mapy.


alps trasa.jpg



Czas trwania wycieczki to 7 nocy na campingach z nastawieniem na przemieszczanie się praktycznie codziennie. Żadnego campingu nie bookowaliśmy wcześniej, uzbroiliśmy się jedynie w informacje na temat lokalizacji – mniej więcej. Plany zmienialiśmy w związku z tym brak bookowania uelastyczniło naszą podróż a w zasadzie wszędzie znajdzie się miejsce na małą „trójeczkę”.

Zdecydowaliśmy się jechać po robocie w piątek na noc, decyzja rozsądna strategicznie natomiast fizycznie fatality. Po 5 h drogi robiliśmy przerwy co godzinę na krótkie kimono w aucie. Gówniarz na szczęście spał jak zabity.
Zamek Neuschwanstein

Miejsce do którego zawsze chciałem jechać, szkoda, że w moich wyobrażeniach świeciło słońce i można było wejść na most, z którego jest najlepszy widok na zamek – rzeczywistość jednak bywa surowa – most zamknięty a z nieba kapuśniaczek.

Koszt wejścia do środka zamku ogólnie zachodnioeuropejski, a zmęczenie, ogromna kolejka i pogoda dodatkowo nas zniechęciły, ograniczyliśmy się do spaceru po okolicach zamku dźwigając młodego na plecach – rozgrzewka przed trekkingiem.

Pierwszy nocleg spędziliśmy na malowniczym campingu przy jeziorze Plansee po stronie austriackiej. Lokalizacja wypas w dodatku camping świecił pustkami.

Miejsce na kilka porad - polecam wyposażyć się w dobry namiot (niby oczywiste), my postawiliśmy na duńską firmę Outwell (niby dobry) i niestety …. przeciekał : ). Poza tym był super (jeżeli w ogóle przeciekający namiot może być super), na szczęście kapało przy przedsionku, sypialnia była szczelna. Oczywiście po powrocie obowiązkowa reklamacja.
Pogoda podczas pobytu była stabilna i jednostajna, słońce i raz dziennie deszcz, temperatury wieczorem pod namiotem w granicach 16-20 stopni.
Mimo iż wyjazd był 100% familijny to jednak kupowaliśmy namiot z myślą o przyszłych wypadach bez dzieciaka więc stawialiśmy na względnie niską wagę i kompaktowość.

Po pierwszym biwaku i pierwszej nocy okazało się tak naprawdę co się przydaje a co nie. Genialny okazał się grill gazowy CAMPINGAZ model chyba Party. Totalny kompakcik a kartusz za niecałe 30zł wystarczył na cały pobyt, czyli grillowanie wieczorem i rano podgrzewanie wody na kawę itd.

Generalnie polecam Decathlon jeżeli chodzi o tematy turystyczne w rozsądnych cenach.
Polecam także zaopatrzyć się w przedłużacz na bębnie i adapter z wtyczki 3-fazowej na 1 fazową, nie na każdym campingu ją mają a bez tego nici z prądu.

Kolejny dzień – zwiedzanie sztucznego zbiornika połączonego z wjazdem kolejką po 11 euro, szybki tour po Liechtenstein (według mnie strata czasu) i nocleg w parku narodowym w Szwajcarii. W samej Szwajcarii oczywiście omijaliśmy drogi płatne, koszt winiety był zbyt abstrakcyjny, zresztą jak wszystko inne.

Przejazdy między punktami A i B zajmowały dość sporo czasu z uwagi na przerwy na zdjęcia, krótkie spacery, zbaczania z trasy itd. w związku z tym to co Google mówi o czasie przejazdu należy pomnożyć dwukrotnie.
Można krotko podsumować, że każda frajda w Alpach kosztuje europejsko, wjazd na szczyt przy Passo dello stelvio kosztowało prawie 20 euro na łepek, ale młody miał frajdę a wjazd był na ponad 3 tys km. Nie namawiając również do złego ale dzieciak 3 latka skończył w czerwcu w związku z tym czy zatajenie wieku dziecka w lipcu dla korzyści majątkowych to w tym wypadku coś złego? (kids under 3 – entrance for free!) : ). Odpuściliśmy wjazd na Zugspitze (53 euro od głowy!), bez dziecka pewnie byśmy się zdecydowali ale z młodym to byłby wjazd i zjazd z sporo kasy. Ciekawostką jest to, że można wjechać na ten szczyt również pociągiem… polecam Google, generalnie musi to być ciekawe przeżycie.
Nocka w Cortina d’Ampezzo gdzie campingi nam się zbytnio nie podobały i trochę czasu straciliśmy na objazdówie w poszukiwaniu tego jedynego. Muszę przyznać, że w północnej Italii byłem pierwszy raz i według mnie o wiele bliżej im do Austrii niż do Włoch rodem z Neapolu, czyli wolnej amerykanki, tu natomiast dominuje ład i germański porządek.

Następny przystanek – DOLOMITY

Według mnie jedno z ładniejszych pasm górskich w Alpach. Wjechaliśmy do Parco naturale Tre Cime w zasadzie do końca nie wiedząc gdzie jedziemy (to się nazywa ryzyko, wjazd do parku za 25 euro :P) – efekt porażający. Szlaki bardzo dobrze przygotowane, jedynie brakowało sił żeby to wszystko obejść z trzylatkiem który nie lubi chodzić po górach na własnych nóżkach…

Kolejne punkt podróży to Lago di Braies, spontan nocleg gdzieś przed granicą z Austrią, park narodowy pod szczytem Groslockner (nie było go nawet widać dzięki wspaniałej pogodzie – wjazd do parku 10 euro), nocleg w Myrnhofen (2 x). Klimat na campingu był iście tyrolski, piwko pod namiotem z koncertem w tle i jodłowaniem do kotleta.

Udało nam się jeszcze obskoczyć muzeum Swarovskiego ale cena zbiła nas z tropu a większość rzeczy jest na zewnątrz więc zza płotu stwierdziliśmy, że to strata pieniędzy. Myślałem, że będzie można fabrykę zwiedzać i za to bym zapłacił, natomiast ekspozycje artystyczne za 20 euro to zdecydowanie za dużo. Następnie Innsbruck, skocznię narciarską Zahy Hadid (10 euro/os), kurs po mieście, jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i poszukiwanie campingu. Tym razem strzał w 10tkę - camping w Garmisch-Partenkirchen z widokiem na Zugspitze. Tutaj zrozumiałem jaka jest różnica między śledziami alpejskimi a zwykłymi – miałem zwykłe.
Krótko mówiąc biwakowanie z 3 latkiem okazał się mega frajdą. Jeżeli chodzi o ceny to polecam lodówkę turystyczną i żarcie z Polski bo można zbankrutować. Oczywiście gdyby to był nasz jedyny wyjazd w roku to pewnie byśmy do tego inaczej podeszli ale plany na dalszy travelling są zbyt rozbudowane żeby bez sensu przepłacać.

Średnia cena za camping wyniosła nas około 32 euro, czyli wjazd autem, prąd, parcela, i trzy osoby.
Drugim największym kosztem były wejściówki wszelakie na kolejki itd., ich podsumowanie stanęło na prawie 900 zł przy założeniu, że za dzieciaka nie wszędzie płaciliśmy.

Cała impreza ostatecznie stanęła na 3 500 PLN czyli jakieś 1166 PLN na głowę czyli wydaje mi się, że całkiem nieźle : ).


6I2B1878 q.jpg



6I2B1950 q.jpg



6I2B1966 q.jpg



6I2B2010 q.jpg



6I2B2013 q.jpg



6I2B2021 q.jpg



6I2B2022 q.jpg



6I2B2036 q.jpg



6I2B2062 q.jpg



6I2B2099-q.jpg



6I2B2105-q.jpg



6I2B2107 q.jpg



6I2B2122 q.jpg



6I2B2133 q.jpg



6I2B2137 q.jpg



6I2B2139 q.jpg



6I2B2144 q.jpg



6I2B2173 q.jpg



6I2B2174 q.jpg



6I2B2198 q.jpg



6I2B2247 q.jpg



6I2B2253-q.jpg



6I2B2262 q.jpg



6I2B2270 q.jpg



6I2B2291 q.jpg



6I2B2294 q.jpg



6I2B2311 q.jpg



6I2B2321 q.jpg



6I2B2322 q.jpg



6I2B2323-q.jpg



6I2B2331 q.jpg



6I2B2350-q.jpg



6I2B2358 q.jpg



6I2B2371 q.jpg



6I2B2420 q.jpg



6I2B2448 q.jpg



6I2B2452-q.jpg



6I2B2465-q.jpg



6I2B2472-q.jpg



6I2B2475-q.jpg



6I2B2485 q.jpg



6I2B2495-q.jpg



6I2B2505-q.jpg



6I2B2520 q.jpg



6I2B2546 q.jpg



6I2B2556 q.jpg



6I2B2567 q.jpg



6I2B2570-q.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

sranda 9 października 2016 22:13 Odpowiedz
Dwie uwagi:1. Na sam szczyt Zugspitze nie wjedziesz kolejką, wjeżdża się tylko na płaskowyż Zugspitzplatt, stamtąd jest normalna kolejka gondolowa. Pociąg zresztą sporą część trasy pokonuje w tunelu.2. Dziwne jest to dzielenie łącznych kosztów na 3, skoro byliście z 3-latkiem i jak sam przyznałeś, za wiele atrakcji on nie płacił. Więc powinieneś bardziej podać rzeczywisty koszt na osobę dorosłą, co na pewno bardziej przyda się osobom na forum.Podanie kwoty 1166 zł/os tak naprawdę niewiele mówi, przy włączeniu dziecka, bo pewnie z tego było z 1600 zł/os, a resztę za dziecko.
brunoj 9 października 2016 23:25 Odpowiedz
Co do 1) to uzupełnię. Jest osobna linowa kabinówka od Eibsee która wjeżdża bezpośrednio na Zugspitze (powiedzmy, bo do krzyża jest jeszcze kawałek niekoniecznie najłatwiejszej drogi). Alternatywnie można tak jak napisałeś - kolejką szynową i kawałek na samą górę kabiną. Szynowa faktycznie na szczyt nie dojeżdża. W ramach biletu tam i z powrotem można wybrać dowolna z tych tras , wjeżdzając i zjeżdżając rożnymi drogami. Na górnej stacji jest fajna wystawa pokazująca historie budowy oraz plany tunelu.
kumkwat-kwiat 10 października 2016 00:28 Odpowiedz
Piękne zdjęcia, szkoda tylko, że nie podpisane. Fajnie byłoby wiedzieć gdzie te cudne widoki.Co do winiety w CH zupełnie się nie zgadzam. Wydaje mi się, że to rozsądny wydatek. Winieta za rok, to koszt niewiele większy niż jeden przejazd w PL z Warszawy do Berlina w obie strony. Podobnie z cenami jedzenia. Ceny w sklepach wg. mnie nie są aż tak astronomiczne. PS: Poczytaj trochę o historii Pn Włoch i Pd Tyrolu to dowiesz się dlaczego to tak wygląda, że bliżej im do Niemiec.
olir1987 10 października 2016 08:52 Odpowiedz
super zdjęcia. My byliśmy w tym roku w Tatrach z 3latkiem i roczniakiem. Po zrobieniu trasy ok 10 godzinnej nie czułam pleców od dźwigania..... ale warto było;)
reza 10 października 2016 21:20 Odpowiedz
sranda: 1) pociąg wjeżdża do pewnego momentu potem trzeba się przesiąść na kolejkę, zakładałem, że to logiczne, że na sam szczyt nie da się wjechać kolejką :), chociaż gdyby się dało byłoby to nie lada przedsięwzięcie!2) słuszne spostrzeżenie, całość wyniosła 3500, każdy może to podzielić według własnego uznania, ja jednak pozostanę przy podziale na 3, część kosztów na miejscu, których nie wyszczególniam były stricte dla dziecka - także podział na trzy i inwestycja w dziecko, przecież mi odda jak będę stary? :) kiedyś to się zbilansuje...kumkwat:1) stwierdziliśmy, że sama Szwajcaria nadaje się na osobną podróż w związku z tym zaplanowaliśmy tylko pobyt w Swiss National Park, winieta była w tym przypadku wyrzuceniem pieniędzy w błoto.2) nie chodzi o posiadanie wiedzy historycznej, clue tego co napisałem to, że różnice są kolosalne i to zapadło mi w pamięć.
metia 10 października 2016 21:41 Odpowiedz
Obłędne zdjęcia. Z przyjemnością obejrzałabym drugie tyle :) -- 10 Paź 2016 21:43 -- Obłędne zdjęcia. Z przyjemnością obejrzałabym drugie tyle :)
kumkwat-kwiat 10 października 2016 22:45 Odpowiedz
@‌Reza‌Absolutni zgadzam się, że szwajcarska winieta nie zawsze się opłaca. Ale nie z tym, że jest abstrakcyjnie droga. W tym chyba się zgadzamy.Ok za historią widać inaczej Cię odebrałem. Dla mnie pn. Włochy są idealną mieszanką Włoch południowych i krajów niemieckojęzycznych.
aga-podrozniczka 10 października 2016 23:09 Odpowiedz
Zdjecia ladne, okolice znane, ale tytul bardzo razi (polski!).