+1
Reza 15 maja 2014 22:04
GRUZJA-AZERBEJDŻAN

Pomysł na odwiedzenie Gruzji pojawił się nie przypadkiem, a za sprawą naszego znajomego, który od 10 miesięcy przebywał w Gori na wolontariacie współpracując z uchodźcami, głównie z Osetii Południowej.
Z uwagi na fakt, że jego wolontariat dobiegał końca musieliśmy skorzystać z tej jakże zacnej okazji darmowego noclegu!
W trakcie analizy na temat tego co trzeba, co warto a co nie, doszliśmy do wniosku, że jeden kraj Kaukazu to za mało, dlatego postanowiliśmy odwiedzić też Azerbejdżan

LOTY, WIZY

Loty śledziliśmy bezpośrednio ze strony WIZZ. Trasę przelotów podyktowała cena w danym momencie - Katowice-Kutaisi, potem Baku-Budapeszt-Warszawa, wszystkie loty odbyliśmy z WIZZAIREM. Pozostał jeszcze transport z i na lotnisko. Do Pyrzowic dostaliśmy się autem, za pomocą znajomego, natomiast z Warszawy do Łodzi Polskim Busem.

Całkowity koszt przelotów na osobę wyniósł ok. 345 zł. Niestety musiałem/chciałem dokupić większy bagaż podręczny co wygenerowało dodatkowe koszty.
Problem natomiast przysporzyło załatwienie wiz wjazdowych do Azerbejdżanu. Po przeszukaniu całego internetu dotarliśmy do informacji, że wizę turystyczną można najprościej załatwić przez Ambasadę w Gruzji (na co nie było czasu), albo interaktywnie przez azerskie biuro turystyczne. Tak też zrobiliśmy. Wybraliśmy biuro GEOTRAVEL, cała procedura trwała raczej dość szybko, jedyny jednak problem stanowiło zdobycie zeskanowanego potwierdzenia z hotelu w którym mieliśmy zamiar przebywać, z oryginalną pieczątką i podpisem, ponieważ sama rezerwacja na booking.com nie wystarczyła.
Biuro może zaoferować dwa rodzaje wiz, tańszą w pakiecie z dość drogim hotelem, lub droższą gdzie hotel pozostaje w naszej gestii. Szczęśliwie hotel wysłał nam niezbędne załączniki i dodatkowo przy wyrobieniu 3 wiz dostaliśmy zniżkę i zamiast 60 euro od wizy zapłaciliśmy 50.
Loty, hotel załatwiony. Przez Polskę zarezerwowaliśmy jeszcze auto w Baku na 2 dni za 95 euro i kupiliśmy bilety na nocny pociąg z Tbilisi do Baku. Bilety na pociąg kupił nam znajomy, aczkolwiek był problem, ponieważ nie miał naszych paszportów przy sobie, jednak ostatecznie po perturbacjach udało mu się je zdobyć - koszt 25 euro/szt.

Pozostało nam jedynie spakować się i w drogę!

GRUZJA


01.jpg



Już na początku naszego wyjazdu zrozumieliśmy, że nie doceniliśmy tego miejsca wystarczająco i zdecydowanie poświęcimy mu zbyt mało czasu.
Warto również powiedzieć, że nocne loty są baaaaardzo wykańczające, a niestety wszystkie takie były…
Pierwsze wrażenie nieco mylne dzięki pięknie oświetlonej wstającymi promieniami słońca, dość nowoczesnej wieży kontroli lotów, jednak w drodze z Kutaisi do Gori mogliśmy podziwiać piękno krajobrazu gruzińskiego dość dotkniętego brakiem rozwoju gospodarki. Okoliczna architerutra zdecydowanie ukazuje postępującą biedę.


02.jpg




03.jpg



Końcówka kwietnia okazała się początkiem zielenienia się wszystkiego wokół co objawiało się soczystym kolorem roślinności. To był dobry znak, znajomi wrócili stamtąd 2 tyg. wcześniej i pogoda była wręcz fatalna, a ziemia czarna.
Na lotnisku wymieniliśmy jedynie 20 euro z powodu niekorzystnego kursu, za co kupiliśmy bilety na marszrutkę do Gori (po 17 lari).

Gori

Kierowca oczywiście wysadziłby nas w Tbilisi gdybyśmy się nie upomnieli, a tak bez problemu zostawił nas na środku autostrady. Dwa kilometry spacerkiem pod prąd na co zresztą w Gruzji nikt by nie zwróciłby uwagi.


04.jpg



Rodzinne miasto Stalina, ciężko powiedzieć czy zaniedbane, czy tak właśnie wyglądają tu wszystkie miasta…, w dodatku zbombardowano je ostatni raz w 2008 roku. Czekając na naszego znajomego zrobiliśmy pauzę dość przypadkowo pod muzeum Stalina i jego rodzinnym domem.


05.jpg



Intrygującym widokiem towarzyszącym nam podczas całej podróży była instalacja gazowa prowadzona dosłownie "jak leci". Zaiste przykład dobrej praktyki inżynierskiej, niekiedy wręcz zauroczał formą.


06.jpg



Z uwagi na napięty plan wycieczki pierwszego dnia pognaliśmy na zwiedzanie Uplishcichce, czyli osady skalnej sprzed ho, ho, ho. Generalnie stare bardzo, tym bardziej, że pierwsze białe człowieki pochodzą właśnie z tych okolic. Jako dumni reprezentanci rasy kaukaskiej na miejsce dotarliśmy za grosze oczywiście marszrutką czyli małym busem, będącym podstawowym środkiem lokomocji w Gruzji. Niestety pan wysadził nas dobre parę kilometrów od celu, ale spacer w upalny dzień jak najbardziej wskazany!


07.jpg



Obiekt dobrze zagospodarowany a samo miejsce wraz z otaczającym krajobrazem to wg naszego znajomego jedno z ładniejszych miejsc w Gruzji. Niestety nie było nam dane zobaczyć wszystkich innych ładnych, ale musimy uwierzyć mu na słowo .


08.jpg



Dodatkowo atrakcją lub nie były masowo wygrzewające się na skałach jaszczurki.


09.jpg



Podobno tym nie odpadają ogony, ale ciężko było je złapać żeby to sprawdzić.


10.jpg

Na koniec niepowtarzalna podróż gruzińskim pociągiem na gapę. Atmosferę panującą w wagonie można śmiało porównać do bazaru, czy małego marketu. Chaos.
Po męczącej podróży, zwiedzaniu, spacerze, zasiedliśmy do żarcia!
Przysmakiem okazały się miejscowe khinkali czyli gruzińskie pierogi, które polecam jako numer jeden tamtejszej kuchni, zaraz obok chleba zapiekanego ze wszystkim co tam się chce.


11.jpg



Dzień zakończyliśmy sącząc winko zakupione u lokalnych wytwórców.
Następnego dnia załapaliśmy się na miejscową Wielkanoc gdzie przez znajomych naszego kolegi zostaliśmy ugoszczeni wielką babką i koniakiem.
Tak z rana rozgrzani ruszyliśmy marszrutką do Tbilisi. Podróż minęła nadzwyczaj komfortowo przeładowanym busem, pękającym w szwach, pełnym spoconych ludzi :). Cena busa ok 2 zł.

Dworzec był zlokalizowany blisko ryneczku, na którym zakupiliśmy przyprawy i przekąskę w postaci wysuszonych winogron z orzechami zawiniętymi w łupiny.


12.jpg



Tibilisi zdecydowanie różni się od reszty kraju, można śmiało porównać je do europejskiego miasta, a dodatkowo flaga Unii Europejskiej powieszona przy parlamencie może zasugerować przynależność do UE :P.


13.jpg



Nie rozpisując się zbyt wiele o Tbilisi mogę najbardziej polecić widok na miasto podczas zachodu słońca ze wzgórza zamkowego, a także cerkiew, zresztą jedną z największych na świecie.


14.jpg




15.jpg




16.jpg



Niestety nie zdążyliśmy zaliczyć top 10 Tbilisi, ale samo potraktowanie przez nas Gruzji jako tranzyt było dość sporym błędem.


17.jpg



POCIĄG TBILISI-BAKU
Do celu naszej podróży dotarliśmy nocnym pociągiem z Tbilisi.
W internecie pojawia się wiele sprzecznych informacji dotyczących tej metody transportu do Azerbejdżanu, także postaramy się rozwiać wszelkie wątpliwości.
Warto wspomnieć o krajobrazie Gruzji od stolicy do granicy kraju, który przypominał post nuklearny świat, prosto z gry Fallout. Zniszczone samochody, zardzewiałe wagony, opuszczone fabryki i bloki. Robi wrażenie. Kiedyś, jeszcze za czasów ZSRR region ten tętnił życiem, teraz jest martwy.


18.jpg



Odprawa celna odbyła się dość sprawnie - godzina stania po stronie gruzińskiej, bez problemu można było opuścić pociąg, to samo po stronie Azerskiej, choć tutaj już sprawdzano nasze plecaki, analizowano wizy, zrobiono fotki kamerką, stempel i do przodu. Wiza elektroniczna zdała egzamin.
Pociąg był prawie pusty, warunki bardzo dobre, toaleta, pościel, obsługa. bez problemu można poprosić o zrobienie herbaty za małą zapłatą. Noc jak to w pociągu minęła duszno, gorąco (okna bez możliwości otworzenia) i woooolno. Średnia z trasy obserwując na GPSie wyszłaby ok 50 km/h.


19.jpg



Rano ok 9 zawitaliśmy do Baku. Różnica czasu między Gruzją to 1 h do przodu. Także względem Polski byliśmy już 3 h do przodu.


20.jpg


21.jpg



Hotel w Baku okazał się być bardzo blisko dworca i zresztą całego centrum, a do jego wyboru skłoniła nas cena :). Był to najtańszy hotel na booking.com koszt - 75 Manatów za pokój/dobę czyli w przeliczeniu na polskie 96 zł/osobę w 3 osobowym pokoju. Warunki wg nas ok, chociaż za taką kasę w europie byłyby zdecydowanie lepsze. Nikt nie powiedział, że będzie tanio!

Podczas pobytu w Baku czuliśmy się jak na weekendowym wypadzie w europejskiej stolicy. To co poraziło nas najbardziej to ilości inwestycji jakie w mieście zastaliśmy oraz… marmurowe przejścia podziemne ;). Baku ewidentnie stawia na 30 piętrowe apartamentowce, które w liczbie mnogiej stoją odłogiem, ponieważ ludzi najzwyczajniej nie stać na mieszkanie w nich. Znajomy Azer zdradził, że średnia pensja w Baku to 300 manatów czyli niewiele więcej niż zapłaciliśmy za hotel!!


22.jpg




23.jpg



Miasto jest czyste, zadbane w centrum, nad którym najbardziej charakterystycznym punktem są trzy budynki - Flame Towers. Pierwszy kontakt z nimi mieliśmy z promenady. Wszystko ładne, nowe i drogie, woda morska zaś bogata w czarne złoto.


24.jpg




25.jpg



Starówka Baku wpisana na listę UNESCO, dość urokliwa, aczkolwiek trochę mylące może się wydawać, które budynki są stare, a które nowe, ponieważ nowe wybudowane są na wzór starych. Chyba że wszystkie były stare... albo nowe?


26.jpg



Azerbejdżan to kraj muzułmański aczkolwiek odnieśliśmy wrażenie, że jest to chyba najbardziej „wyzwolony” kraj tej wiary. Alkohol ogólnie dostępny, ludzie bardziej przypominający europejczyków niż muzułmanów, a kobiety w hidżabie szukać ze świecą.


27.jpg



Polecamy punkty widokowe, w szczególności miejsca pamięci ofiar wojny z Armenią, zarówno w dzień i w nocy.


28.jpg



Kolejnym charakterystycznym dla Baku budynkiem jest Alijev Heydar Center, czyli centrum kulturalne byłego prezydenta Azerbejdżanu, którego wizerunek widnieje na bilbordach w miastach i wioskach jako tego co czynił dobro powszechne. W zasadzie to chyba wszystko jest nazwane jego imieniem .


29.jpg




30.jpg

Bryła o unikalnym kształcie, rzekomo budynek został zaprojektowany tak, żeby nie mieć ostrych kątów, o czym się niestety nie przekonaliśmy, ponieważ aby wejść do środka trzeba kupić wejście na exhibition, które umożliwia zobaczenie od środka budynku tylko w pewnym jego fragmencie. Wystaw było 4 czyli 4 x wejście + brak możliwości robienia zdjęć w środku - zrezygnowaliśmy. To dopiero centrum kultury. Nie ukrywam, że niezrozumiałe jest dla mnie zbudowanie budynku o naprawdę ciekawej architekturze, wręcz unikatowej, fotogenicznej i zakazanie robienia zdjęć w środku.


31.jpg




32.jpg



Kolejnego dnia już wynajętym autem udaliśmy się na podbój Gobustanu, czyli jednego z pierwszych na ziemi świadectw istnienia człowieka.
Po drodze oczywiście przerwa na kilka fotek meczetu Bibi Heybat, najbardziej znanego w okolicy.


33.jpg




34.jpg



Z tarasu którego rozpościerał się widok na stocznię.


35.jpg



Bilet wstępu do muzeum w Gobustanie kosztował 2 manaty, a następnie z nim po zwiedzeniu muzeum udajemy się do petroglifów parę kilometrów dalej.


36.jpg



Na pewno świadomość wieku owych malowideł sięgająca 10 tys. lat p.n.e. daje do myślenia jak długa jest już nasza historia na tej planecie, zdecydowanie warto to zobaczyć.
W planie wycieczki mieliśmy także zobaczenie sławnych błotnych wulkanów, jednak dojazd do nich nie był taki prosty. Dostawaliśmy błędne informacje co do kierunku jazdy, dodatkowo droga nie należała do najlepszych dróg gruntowych jakie widziałem, aczkolwiek autem powoli bez problemu da się dojechać, wbrew temu co mówili tubylcy "ta maszina niet" :). Generalnie przejechalibyśmy wulkany, ponieważ nie ma po drodze żadnego znaku wskazującego jakąkolwiek drogę, może dlatego że okoliczni taksówkarze zarabiają na robieniu samochodowych wycieczek. Stwierdziliśmy że jeszcze spróbujemy wjechać na jedną górkę i jak tam ich nie będzie to wracamy - no i strzał w 10!


37.jpg




38.jpg



Doświadczenie inne niż wszystkie, w dodatku krajobraz dosłownie księżycowy.
Zaskakujący również był dla nas widok na "środku pustyni" wielkiej plamy ropy swobodnie wydobywającej się spod ziemi (no chyba, że ktoś tam ją wylał). Daje to ogólną świadomość jak „żyzne" są te tereny, na których zresztą Baku wyrosło na to co dzisiaj mamy.


39.jpg



Jeszcze raz ekspresja projektanta gazociągu.


40.jpg

W drodze powrotnej do Baku zawitaliśmy jeszcze na oficjalną plażę miejską, która w rzeczy samej była plażą a w dodatku z widokiem. Idealne miejsce na romantyczne spacery.


41.jpg



W Baku dotarliśmy do James Bond Oil Fields. Doświadczenie to z pewnością zostawia ślad w pamięci a ingerencja człowieka w przyrodę wydaje się być w tym miejscu nieodwracalna. Na pewno nie ma co moralizować, ponieważ przyjechaliśmy oglądać te jakże okropne widoki samochodem na ropę :), a krajobraz nazwałbym raczej naprawdę wyjątkowym.


42.jpg




43.jpg



Ciężko by było nie wspomnieć o największej na świecie FLADZE. 70x30 m które widać zewsząd. Z uwagi na to że Baku to wietrzne miasto (tłumaczenie nazwy) to jest któraś flaga z kolei, wcześniejsze zostały porwane przez wiatr (w sensie że rozerwane a nie że odleciane :))


44.jpg



Jeszcze kilka nocnych fotek z punktu widokowego i spać!


45.jpg




46.jpg



Kolejnego dnia porwaliśmy się na Xinaliq czyli najwyżej położoną wioskę w Azerbejdżanie.
Zanim zdecydowaliśmy się na tą wycieczkę sporo szperałem w internecie na temat trasy i możliwości czasowych.

Generalnie odradzano jechać na one day trip, ponieważ to nie tyle co daleko ale droga jest trudna, że nie będzie czasu na miejscu, jeden dzień to beznadzieja itd. W dodatku autem osobowym nie koniecznie.
Zaryzykowaliśmy. Dojedziemy to super nie to zobaczymy inną część kraju. Podsumowując, aby „polizać” to miejsce to bez problemu dojedzie się tam w 2,5-3h, można pochodzić po wiosce i okolicy parę godzin i wrócić na wieczór, a dzień jest tak długi jak wcześnie się wstanie.
W drodze w góry zjechaliśmy jeszcze do miejscowości Xinzi, ponieważ czytaliśmy o pięknych widokach gór na tej trasie i nie rozczarowaliśmy się.


47.jpg




48.jpg



XINALIQ

Droga do Quby jak najbardziej ok, większa część trasy to droga ekspresowa później po pasie w każdą stronę, ruch ubogi.


49.jpg



Trasa z Quby do Xinaliq z kolei w połowie dość normalna jak to droga przez górskie wioski, jednak ostatni - najpiękniejszy odcinek trasy wiedzie drogą asfaltową fragmentami gruntową w stanie przejezdnym przy określonej prędkości.



Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

thingol 15 maja 2014 23:08 Odpowiedz
Zdjęcia z Xinaliq piękne, rzeczywiście musi być to idealne miejsce na trekking :) A w wiosce są guesthousy czy coś w tym stylu?Ogólnie przyjemnie się czytało, a zwłaszcza oglądało. I zgodzę się z konkluzją, że mogliście więcej czasu poświęcić na Gruzję.
serror 15 maja 2014 23:43 Odpowiedz
Świetna relacja! Zdjęcia robią niesamowite wrażenie, mogę wiedzieć jakim aparatem robione?
reza 16 maja 2014 11:55 Odpowiedz
W Xinaliq podobno jest jakaś oficjalna miejscówka do spania, ale z relacji innych osób najlepiej dogadać się z miejscowymi i przekimać się u nich.Aparat Canon 5d mk2
tom971 16 maja 2014 14:44 Odpowiedz
Bardzo dobre zdjecia.
klapio 16 maja 2014 14:48 Odpowiedz
Fajne zdjęcia choć dla mnie ciut za duże. Jakie szkła podpinałeś ? Po relacji widzę że Azerbejdżan wart odwiedzenia, szkoda że tam są jeszcze wizy.
reza 16 maja 2014 18:36 Odpowiedz
Głównie podpinalem 17-40 i 70-200, sporadycznie 50 1.4
mikelek 16 maja 2014 19:45 Odpowiedz
Świetne zdjęcia. A Azerbejdżan fascynujący - byłem tam z rodzinką ledwie 3 tygodnie temu.Faktycznie nocny lot, a także różnica czasu bardzo mocno dają w kość, ale jest co oglądać, no i pogadanie z Azerami daje mnóstwo wiedzy o tym, jak tam wygląda sytuacja, a mówiąc delikatnie - nie jest różowo.Gruzja dopiero przed nami, chociaż jak oglądam takie zdjęcia, to najchętniej już bym rezerwował bilety do Kutaisi.
krzysztof88 17 lipca 2014 07:21 Odpowiedz
Hej, super zdjęcia! W jaki posób dokładnie załatwiłeś wizę do Azerbejdzanu? Chcę tam pojechać we wrześniu przy okazji pobytu w Gruzji. Dzwoniłem do biura Geotravel i nic konkretngo mi nie powiedzieli. Chodzi o biuro z siedzibą w Chojnicach? Czy fatycznie jest potrzebny bilet na pociąg/ samolot do Azerbejdzanu, aby wyrobic wizę? To z kolei wiem z innego biura...Pozdrawiam i z góry dzięki za info!Krzysiek
orodruin2 17 lipca 2014 08:26 Odpowiedz
Dopiero teraz trafiłem na Twoją relacje. Zdjęcia świetne! Pozazdrościć talentu ;) Niektóre takie wręcz posapokaliptyczne snecenrie :)
gvantsa 17 lipca 2014 13:47 Odpowiedz
Jestem Gruzinką, studiuje w Polsce ale na lato przyjechałam do Gruzji. Bardzo lubię spędzać czas z Polakami, dlatego zdecydowałam połączyć praca i hobby razem. Mogłabym być przewodnikiem, pomóc planować i organizować wakacje w Gruzji (max 6 osób). Rozumiem że czasami z biura podróży drogo kosztuje, z drugiej strony też jest trudno sam planować trasę nie znając język i kraj. Właśnie chętnie bym pomogła, pokazała piękna Gruzja w dobrych cenach. Szczególnie na prywat. Gvantsa.kobakhidze@gmail.com
oedippus 27 sierpnia 2014 22:49 Odpowiedz
Ptaki z końca relacji to szczudłaki. Występują również w Polsce.
alecrim 15 lutego 2015 18:09 Odpowiedz
Wow.... powiem Ci że aż przeczytałam relację dwa razy. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Byłam bardzo nastawiona na Baku, wielką stolicę, nowoczesną.... A oglądając zdjęcia, zupełnie straciła swój urok na rzecz reszty kraju. Rewelacja..