Szybko i tak nie da się tam jechać ponieważ w kilku miejscach jedzie się tuż obok przepaści bez barierek ochronnych. Widoki, widoki, widoki.
Najwyżej położona wioska w Azerbejdżanie i najbardziej odizolowana od "reszty świata". Mieszkańcy posiadają swój własny język, którym włada jedynie 1,5 tys. osób, został on zakwalifikowany przez UNESCO do języków zagrożonym wyginięciem.
Droga do Xinaliq została wybudowana ok 6-8 lat temu. Wcześniej jedynie można było tam dotrzeć autem terenowym. Krajobraz, samej trasy jest naprawdę niepowtarzalny, dla miłośników gór i widoków idealne miejsce.
Wioska niestety zaczyna odczuwać dotyk cywilizacji, no ale kto nie chciałby mieć w domu telewizora z satelity. Może dlatego prawie nikt nie chodził po dworze, wszyscy oglądali telewizje… Spacerując po wiosce pogoda zmieniała się co pół godziny, mgła, deszcz, słońce i tak dalej. Miejscowa kobieta zaproponowała nam zakup bucików z wełny, ręcznie wyrabianych, a w miejscowym sklepie zatrzymaliśmy się na czaj, chociaż gotowanie wody na małym palniku trwało chyba z godzinę – warto było czekać. Trzeba również przygotować się na różnicę temperatur, w Baku było około 20 stopni, natomiast tutaj na wysokości ponad 2000 m.n.p.m. blisko zera.
Wydaje mi się, że nie można tu nie przyjechać chociaż na chwilę, jeżeli jest się w Azerbejdżanie.
Najbardziej charakterystycznym punktem w okolicy jest kanion wydrążony przez wodę który góruje nad wioską. To miejsce przed wyjazdem oglądałem w internecie i ciężko było uwierzyć, że istnieje. Na żywo hipnotyzuje. Oglądając później zdjęcia z podróży wydawało mi się, że widok jest namalowany, wręcz nierealny. Nie można pominąć tego miejsca.
Po całym dniu droga i dość męczącej drodze powrotnej, w dodatku powoli przeziębienie zaczęło dawać się we znaki, wieczorem padliśmy jak trupy.
Ostatni dzień w Baku spędziliśmy dość luźno, z uwagi na to że auto należało oddać do godziny 12 zdecydowaliśmy się na wyprawę na półwysep abszeroński, do parku narodowego.
Pomijając fakt, że droga była dosyć długa i ledwo zdążyliśmy z powrotem, a cypel okazał się większy niż myśleliśmy to na dodatek przed bramą parku powiedziano nam, że bilety kupuje się daleko z powrotem także nie dane było nam zobaczyć tych cudów natury.
W przyspieszonym już tempie dosłownie zaliczyliśmy wracając świątynię Ateshgah.
Po oddaniu auta wybraliśmy się jeszcze raz do Centrum Kultury, ponieważ poprzednim razem było już zamknięte. Tym razem zaś okazało się to co opisywałem wcześniej odnośnie zwiedzania samego obiektu.
Reszta dnia minęła na spacerowaniu.
Na lotnisko w Baku można dojechać na 2 sposoby. Albo taksówką za 15 euro, albo miejską marszrutką nr 116 za 0,27 eurocentów (0,30 manata). Busik jedzie ponad godzinę, ale różnica w cenie jest tak drastyczna, że to chyba nie zostawia wyboru.
Pierwsza noc na lotnisku minęła beznadziejnie, lotnisko małe, brak cichych miejscówek, brak snu, masakra.
BUDAPESZT
Już po przylocie do stolicy Węgier o 6:30 po całej nocy nieprzespanej świadomość tego, że do następnego lotu mamy cały dzień i całą noc z początku trochę nas zdekmotywowało. Plecaki zostawiliśmy na lotnisku (1eu/h), dobrze więc że była taka możliwość.
Budapeszt z założenia miał być totalnie na luzie. Kupiliśmy bilet całodniowy na transport miejski co okazało się świetnym wyborem i cały dzień jeździliśmy z miejsca do miejsca, wolnym spacerkiem zwiedzając top 10 z przewodnika.
Zdecydowanie polecam punkty widokowe w szczególności z Baszty Rybaka i w dzień i w nocy. Polecam również jedzenie w lokalnych barach mlecznych, tanio, dużo i dobrze!
Zwieńczeniem dnia było węgierskie winko x2 z widokiem.
I tym razem noc na lotnisku minęła bardzo dobrze
:).
WARSZAWA
Ostatnia prosta, przez pół miasta na PolskiegoBusa i… witamy w domu.
WNIOSKI
Planowanie wycieczki zawsze jest czymś fajnym, choć prawie nigdy niewspółmiernym z tym co okazuje się na miejscu. Gdybyśmy drugi raz planowali tą wyprawę to z pewnością spędzilibyśmy więcej czasu w Gruzji i kilka dnia poświęcilibyśmy na trecking w Xinaliq. Oczywiście koszty znacznie by wzrosły, ponieważ do Xinaliq busy nie jeżdżą, a wynajmować auto po to żeby stało kilka dni za tą kasę to trochę bez sensu. Pozostaje transport prywatny.
W dodatku o tej porze roku spodziewaliśmy się w górach śniegu, a tym czasem prócz temperatury było tam całkiem wiosennie. Najważniejszym wnioskiem po naszej wyprawie jest konieczność zmiany sposobu podróżowania. Zrezygnować z chęci zobaczenia wszystkiego w jak najkrótszym czasie i kosztem paru miejsc skupić się bardziej kilku wybranych. To się jednak pewnie nie zmieni .
Zdjęcia z Xinaliq piękne, rzeczywiście musi być to idealne miejsce na trekking
:) A w wiosce są guesthousy czy coś w tym stylu?Ogólnie przyjemnie się czytało, a zwłaszcza oglądało. I zgodzę się z konkluzją, że mogliście więcej czasu poświęcić na Gruzję.
W Xinaliq podobno jest jakaś oficjalna miejscówka do spania, ale z relacji innych osób najlepiej dogadać się z miejscowymi i przekimać się u nich.Aparat Canon 5d mk2
Świetne zdjęcia. A Azerbejdżan fascynujący - byłem tam z rodzinką ledwie 3 tygodnie temu.Faktycznie nocny lot, a także różnica czasu bardzo mocno dają w kość, ale jest co oglądać, no i pogadanie z Azerami daje mnóstwo wiedzy o tym, jak tam wygląda sytuacja, a mówiąc delikatnie - nie jest różowo.Gruzja dopiero przed nami, chociaż jak oglądam takie zdjęcia, to najchętniej już bym rezerwował bilety do Kutaisi.
Hej, super zdjęcia! W jaki posób dokładnie załatwiłeś wizę do Azerbejdzanu? Chcę tam pojechać we wrześniu przy okazji pobytu w Gruzji. Dzwoniłem do biura Geotravel i nic konkretngo mi nie powiedzieli. Chodzi o biuro z siedzibą w Chojnicach? Czy fatycznie jest potrzebny bilet na pociąg/ samolot do Azerbejdzanu, aby wyrobic wizę? To z kolei wiem z innego biura...Pozdrawiam i z góry dzięki za info!Krzysiek
Jestem Gruzinką, studiuje w Polsce ale na lato przyjechałam do Gruzji. Bardzo lubię spędzać czas z Polakami, dlatego zdecydowałam połączyć praca i hobby razem. Mogłabym być przewodnikiem, pomóc planować i organizować wakacje w Gruzji (max 6 osób). Rozumiem że czasami z biura podróży drogo kosztuje, z drugiej strony też jest trudno sam planować trasę nie znając język i kraj. Właśnie chętnie bym pomogła, pokazała piękna Gruzja w dobrych cenach. Szczególnie na prywat. Gvantsa.kobakhidze@gmail.com
Wow.... powiem Ci że aż przeczytałam relację dwa razy. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Byłam bardzo nastawiona na Baku, wielką stolicę, nowoczesną.... A oglądając zdjęcia, zupełnie straciła swój urok na rzecz reszty kraju. Rewelacja..
Szybko i tak nie da się tam jechać ponieważ w kilku miejscach jedzie się tuż obok przepaści bez barierek ochronnych. Widoki, widoki, widoki.
Najwyżej położona wioska w Azerbejdżanie i najbardziej odizolowana od "reszty świata". Mieszkańcy posiadają swój własny język, którym włada jedynie 1,5 tys. osób, został on zakwalifikowany przez UNESCO do języków zagrożonym wyginięciem.
Droga do Xinaliq została wybudowana ok 6-8 lat temu. Wcześniej jedynie można było tam dotrzeć autem terenowym. Krajobraz, samej trasy jest naprawdę niepowtarzalny, dla miłośników gór i widoków idealne miejsce.
Wioska niestety zaczyna odczuwać dotyk cywilizacji, no ale kto nie chciałby mieć w domu telewizora z satelity. Może dlatego prawie nikt nie chodził po dworze, wszyscy oglądali telewizje…
Spacerując po wiosce pogoda zmieniała się co pół godziny, mgła, deszcz, słońce i tak dalej.
Miejscowa kobieta zaproponowała nam zakup bucików z wełny, ręcznie wyrabianych, a w miejscowym sklepie zatrzymaliśmy się na czaj, chociaż gotowanie wody na małym palniku trwało chyba z godzinę – warto było czekać. Trzeba również przygotować się na różnicę temperatur, w Baku było około 20 stopni, natomiast tutaj na wysokości ponad 2000 m.n.p.m. blisko zera.
Wydaje mi się, że nie można tu nie przyjechać chociaż na chwilę, jeżeli jest się w Azerbejdżanie.
Najbardziej charakterystycznym punktem w okolicy jest kanion wydrążony przez wodę który góruje nad wioską. To miejsce przed wyjazdem oglądałem w internecie i ciężko było uwierzyć, że istnieje. Na żywo hipnotyzuje. Oglądając później zdjęcia z podróży wydawało mi się, że widok jest namalowany, wręcz nierealny. Nie można pominąć tego miejsca.
Po całym dniu droga i dość męczącej drodze powrotnej, w dodatku powoli przeziębienie zaczęło dawać się we znaki, wieczorem padliśmy jak trupy.
Ostatni dzień w Baku spędziliśmy dość luźno, z uwagi na to że auto należało oddać do godziny 12 zdecydowaliśmy się na wyprawę na półwysep abszeroński, do parku narodowego.
Pomijając fakt, że droga była dosyć długa i ledwo zdążyliśmy z powrotem, a cypel okazał się większy niż myśleliśmy to na dodatek przed bramą parku powiedziano nam, że bilety kupuje się daleko z powrotem także nie dane było nam zobaczyć tych cudów natury.
W przyspieszonym już tempie dosłownie zaliczyliśmy wracając świątynię Ateshgah.
Po oddaniu auta wybraliśmy się jeszcze raz do Centrum Kultury, ponieważ poprzednim razem było już zamknięte. Tym razem zaś okazało się to co opisywałem wcześniej odnośnie zwiedzania samego obiektu.
Reszta dnia minęła na spacerowaniu.
Na lotnisko w Baku można dojechać na 2 sposoby. Albo taksówką za 15 euro, albo miejską marszrutką nr 116 za 0,27 eurocentów (0,30 manata). Busik jedzie ponad godzinę, ale różnica w cenie jest tak drastyczna, że to chyba nie zostawia wyboru.
Pierwsza noc na lotnisku minęła beznadziejnie, lotnisko małe, brak cichych miejscówek, brak snu, masakra.
BUDAPESZT
Już po przylocie do stolicy Węgier o 6:30 po całej nocy nieprzespanej świadomość tego, że do następnego lotu mamy cały dzień i całą noc z początku trochę nas zdekmotywowało.
Plecaki zostawiliśmy na lotnisku (1eu/h), dobrze więc że była taka możliwość.
Budapeszt z założenia miał być totalnie na luzie. Kupiliśmy bilet całodniowy na transport miejski co okazało się świetnym wyborem i cały dzień jeździliśmy z miejsca do miejsca, wolnym spacerkiem zwiedzając top 10 z przewodnika.
Zdecydowanie polecam punkty widokowe w szczególności z Baszty Rybaka i w dzień i w nocy.
Polecam również jedzenie w lokalnych barach mlecznych, tanio, dużo i dobrze!
Zwieńczeniem dnia było węgierskie winko x2 z widokiem.
I tym razem noc na lotnisku minęła bardzo dobrze :).
WARSZAWA
Ostatnia prosta, przez pół miasta na PolskiegoBusa i… witamy w domu.
WNIOSKI
Planowanie wycieczki zawsze jest czymś fajnym, choć prawie nigdy niewspółmiernym z tym co okazuje się na miejscu.
Gdybyśmy drugi raz planowali tą wyprawę to z pewnością spędzilibyśmy więcej czasu w Gruzji i kilka dnia poświęcilibyśmy na trecking w Xinaliq. Oczywiście koszty znacznie by wzrosły, ponieważ do Xinaliq busy nie jeżdżą, a wynajmować auto po to żeby stało kilka dni za tą kasę to trochę bez sensu. Pozostaje transport prywatny.
W dodatku o tej porze roku spodziewaliśmy się w górach śniegu, a tym czasem prócz temperatury było tam całkiem wiosennie.
Najważniejszym wnioskiem po naszej wyprawie jest konieczność zmiany sposobu podróżowania. Zrezygnować z chęci zobaczenia wszystkiego w jak najkrótszym czasie i kosztem paru miejsc skupić się bardziej kilku wybranych. To się jednak pewnie nie zmieni .
PODSUMOWANIE
GRUZJA - osobna wyprawa.
BAKU - drogo, europejsko, nowocześnie.
GOBUSTAN - trzeba.
XINALIQ - obowiązek.
AZERBEJDŻAN - kontrasty.
BUDAPESZT - 1,5 dnia.
KOSZTY:
loty = 350 zł + większy bagaż (opcjonalnie)
noclegi = 300 zł
transport = 315 zł
wiza = 235 zł
muzea = 70 zł
jedzenie, picie, pierdoły = 550 zł
SUMA = 1820 zł/os
CZAS = 9 dni
Kwotę można było obniżyć o:
- tańsze ceny lotów
- nie wynajmowanie auta,
- tańsze jedzenie
- nie picie alkoholu
- couchsurfing